"Miłość mojego brata" kreśli smutny obraz bohaterki, łącząc ze sobą klasyczny dramat obyczajowy z komedią absurdu. Chokri zaludnia film scenkami rodzinnymi, skupiając się na relacji bohaterki z
Można wątpić w cały świat, we wszystkie doznania zmysłowe, w to, kim jesteśmy, ale mamy absolutną pewność, że istniejemy, ponieważ myślimy. Ten pogląd Kartezjusza dla optymistów będzie niczym szklanka w połowie pełna. Jakaż to ulga mieć świadomość, że istniejemy! Jednak dla bohaterki "Miłości mojego brata" myślenie jest źródłem nieustającego utrapienia. Samoświadomość sprowadza się u niej do kwestionowania własnej wartości i sprawia, że we wszystkim dostrzega entropię. Życie jest tragifarsą, w której śmiech łączy się z ogromną goryczą. I taki też film oferuje pochodząca z Quebecu reżyserka Monia Chokri.
Les Films Séville
Téléfilm Canada
Crédit dImpôt Cinéma et Télévision
The Harold Greenberg Fund
Crédit dImpôt pour la Production Cinématographique ou Magnétoscopique Canadienne
Super Écran
O tym, z jakim rodzajem kina mamy do czynienia, widzowie zorientują się już w scenie otwierającej. Sophie, główna bohaterka, jest zaledwie niemym świadkiem sceny, która przecież bezpośrednio jej dotyczy. Właśnie broni pracy doktorskiej i liczy na to, że otrzyma posadę na uniwersytecie. Podczas dyskusji czołowych profesorów wydziału zostanie jednak podana w wątpliwość jej wartość jako szanującego się filozofa (padną zarzuty o nadmierną literackość jej tekstu) i stanie się pionkiem w emocjonalnej wojence toczonej ponad jej głową. Sophie patrzy i myśli, myśli i patrzy, pozostając smutną, nieszczęśliwą kobietą w świecie chylącym się ku upadkowi. W swym zapatrzeniu w siebie nie zauważa u innych ani oznak choroby, ani też szczęścia. Ludzie potrzebni są jej wyłącznie po to, by samotnie nie taplała się w egzystencjalnym bagnie nihilizmu.
"Miłość mojego brata" kreśli ten smutny obraz bohaterki, łącząc ze sobą klasyczny dramat obyczajowy z komedią absurdu. Chokri zaludnia film scenkami rodzinnymi, skupiając się na relacji bohaterki z jej bratem. Więź ta przechodzi dramatyczną ewolucję i reżyserka nie oszczędza nam ani scen początkowej bliskości, ani też późniejszych konfliktów i dantejskich awantur. Dopełnieniem całości są sekwencje rodem z ulicznych performance'ów i ekscentrycznych przedstawień kabaretowych.
Les Films Séville
Téléfilm Canada
Crédit dImpôt Cinéma et Télévision
The Harold Greenberg Fund
Crédit dImpôt pour la Production Cinématographique ou Magnétoscopique Canadienne
Super Écran
"Miłość mojego brata" przywodzi na myśl "Czarodziejkę" czy też "Rumbę". O ile jednak Dominique Abel, Fiona Gordon i Brunona Romy nie boją się iść na całość w korzystaniu z absurdu i purnonsensowego komizmu, o tyle Chokri z aptekarską precyzją dawkuje abstrakcję i szaleństwo. W ten sposób jej film jest mniej hermetyczny, a zatem łatwiejszy w odbiorze dla odbiorcy, który mógł trafić na seans przypadkiem. Niestety reżyserka płaci za to wysoką cenę. Jej interesujące i w dużej mierze trafne obserwacje tracą na wydźwięku. Obraz staje się po prostu kolejnym dziełem w niekończącym się pochodzie historii o depresji. Zaś odpowiedzialność za sukces całego przedsięwzięcia spada na barki aktorów. Anne-Élisabeth Bossé jako Sophie sprawdza się na szczęście znakomicie, pozostając niewyczerpanym źródłem energii napędzającej fabułę – świetnie oddaje stan ducha bohaterki zarówno w momentach maniakalnych, jak i w fazach lęku. Patrick Hivon jako Karim, brat Sophie, stanowi idealne dopełnienie i zarazem przeciwwagę dla bohaterki, racząc widzów cynicznym nihilizmem, a później bezmyślnym pragmatyzmem. Dzięki tej parze "Miłość mojego brata" pozostaje ciekawym studium rodzinnych relacji i mechanizmów radzenia sobie ze świadomością nieuniknionego końca wszystkiego.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu