Chciałbym zwrócić uwagą na muzykę w tym filmie: Od samego początku stwarza atmosferą nadchodzącej, nieuniknionej tragedii, jak chór w antycznym teatrze. Bez niej prawdopodobnie sama akcja nie budowałaby w widzach tego niepokojącego, depresyjnego oczekiwania na najgorsze, które na końcu nadejdzie.
Muzyka, muzyką, ale już pierwsze kilkanaście minut filmu nie wróżyło niczego dobrego na koniec. Apropos muzyki, coś mi w trakcie oglądania bardzo kojarzyło się z "Pięknym umysłem". Spoglądam teraz na filmweb, patrzę kto robił muzykę - ten sam pan od "Pięknego umysłu". Ale ze mnie bystrzak :-D
Miałam podobne skojarzenie gdzieś od 1/3 filmu. Przeczuwałam, że cokolwiek by się stało i cokolwiek robiliby bohaterowie - to musi się źle skończyć...
Muzyka genialna! Jeden z tych filmów, gdzie muzyka nie jest tylko tłem. Tutaj prowadzi przez wszystkie wątki. Buduje nastrój na równi z niepokojącymi ujęciami (mgła, rosa, wilgoć, wschody i zachody słońca).