o jakiejś mrzonce chłopca, który nie potrafił pogodzić się z istniejącą rzeczywistością. pakuje plecaczek i ginie kilka kilometrów od dość ruchliwej drogi... tylko o lasce po srogich kwasach, której gębę smagają problemy i która potrafi im sprostać. To też film który finalnie ku czemuś konkretnemu zmierza. Film fajny, słuszny, wzbudzający podziw.
Otóż to!
"Co ja tu robię? Czekam na gwałt i poćwiartowanie."
Survival jest do kitu!
Przyroda jest do kitu!
I buty!
I śnieg!
SEAN PENN ("Wszystko za życie") powinien obejrzeć ten film.
"Wszystko za życie " film o dziecku ktore ma w du..pie rodziców, idzie w pi...zdu by potem zginac .A co jeśli by przeżył ? Jak dla mnie wrócił by z podkulonym ogonem do mamy i przeprosił sie z dyplomami które spalil bo w ostatnich scenach widac jak to mu jest "wesoło "
Oszukujesz ludzi, nie było żadnych kwasów!
Była owszem hera, ale to był epizod. Oglądałem specjalnie, bo napisałeś "po srogich kwasach", ale nie miały one miejsca!
Film i tak zrobił na mnie duże wrażenie, rola blondi niesamowita, ale mimo to czuję się oszukany i mam żal o ten wpis.
Lepiej żebyśmy się nigdy nie spotkali...
;)
Prosze bardzo :)
Polecam się na przyszłość!
Pozdrawiam i miłego (kolejnego) dnia.
film dla ubogich filozofów z nieprawdziwymi twierdzeniami... a jest w filmie takich kilka... bez porównania z ITW
Owszem, to nie jest film o "mrzonce chłopca". To jest film o tym, jak pusta egoistyczna dziewczynka, której głównym osiągnięciem było dawanie d naprawo i lewo, nagle, wrzuca plecaczek na plecy, idzie chwile górskim szlakiem i w ciągu zaledwie kilku tygodni przezywa dogłębna przemianę duchową. Jakież to głębokie. I na koniec walnęła o sobie powieść autobiograficzną. Cheryl Strayed - mistrzyni samozachwytu. -
"Into the wild" mnie wpieprza. Ta cała historia z tym całym załosnym fianałem .swoją dorgą gdyby przeżył to peknie by sie przeprosił z mamą i wrócił z podkulonym ogonem do domu. Wgl to jakim trzeba byc egoistą by isc w dupe, nie dac znaku życia mając na uwadze fakt jak bardzo matka przez to cierpi. Daltego bardziej podoba mi sie "wild"
Wild jedyne co może zrobić to czyszcić buty "Into The Wild" historia Chrisa ogólnie ma przekaz taki że warto umrzeć za swój ideał i żyć pełnią życia a u Cheryl wyglądało to tak że puszczała sie na lewo i prawo poczym szła na szlak udając feministkę i tak przeżywając swoje błędy życiowe które mają sie nijak co do przeżyć McCandlessa
Trochę dziwne podejście. Oczywiście, że mając lat 55 problemy jakie mieliśmy w wieku lat 15 są dla nas śmieszne. Ale nie w tym rzecz.
Mając lat 15 kiedy sięgasz granicy swojej wytrzymałości psychicznej, to jesteś tak samo pod ścianą, jak wtedy kiedy docierasz do tej granicy w wieku 55.
Zmienia się oczywiście skala, ale nie fakt, że jest to granica.
podtrzymuję opinię na korzyść Dzikiej Drogi.
ONA: maszeruje, żeby się odnaleźć
ON: goni w dzicz, żeby się zgubić
ONA: maszeruje by stanąć na nogi
ON: spiernicza przed rzeczywistością, żeby snuć romantyczne wersy
jest miejsce dla obu filmów,
niemniej wolę ten o poszukiwaniu odpowiedzi o funkcjonowanie w rzeczywistości,
niż historię abnegata, który zamiast coś naprawiać zwyczajnie spiernicza w krzaki i ginie
ale o gustach się nie dyskutuje
i fakt, oba filmy są dobre :)