Jak wyżej. Moim zdaniem film jest przeciętny i nie wyróżnia się specjalnie na tle innych produkcji kina niemego. Z pewnością ustępuje arcydziełom Langa ("Metropolis", "Nibelungi"), Murnaua ("Faust", "Portier z hotelu Atlantic", "Nosferatu") czy "Gabinetowi doktora Caligari". Scenografię, którą niektórzy eufemistycznie określają mianem "ascetycznej", nazwałbym po prostu ubogą. Również kreacja Marii Falconetti jako wiecznie zapłakanej i gapiącej się gdzieś w dal dziewczyny mnie nie przekonuje. Joanny d'Arc Florence Delay i Milli Jovovich są zdecydowanie ciekawsze. Na plus dobrze poprowadzona akcja i żywe postacie sędziów.