wiecie może gdzie mogę obejrzeć "tamte dni tamte noce" z napisami pl/narratorem pl nie mogę nigdzie tego znaleźć
Chciałem o tym samym napisać, ale mnie ubiegłeś. Kpina jakaś! Bogom dzięki, że Moonlight i Manchester by the sea zostawili w spokoju,
o widzisz, a ja bym właśnie była ciekawa interpretacji naszych rodzimych dystrybutorów tytułu "Manchester by the sea" xD ...choć obawiam się, że mieliby sporą zagwozdkę, bo "Miłość nad rozlewiskiem" już zaklepana xD
Moonlight- Pod światłem księżyca
Manchester by the sea- nie mam pomysłu. U Pana Manchestera za morzem? xD
Ja jestem ciekaw co zrobią z Disaster artist :)
Moonlight - Gangbang w świetle księżyca
Manchester by the Sea - Angielski dla marynarzy
Ja p........ Właśnie miałam napisać, jaki idiota go stworzył i jaki go zaakceptował. Are you f....... kidding me?
Jakie to szczęście, że jesreście i uważacie to samo !
Tytuł ... zapamiętajmy lepiej oryginalny, czekam na premierę ? Miże już ktoś widział we Wrocławiu na AFF?
Oddany. Pasuje do dusznego klimatu filmu w przeciwieństwie do dosłownego "nazywaj mnie swoim imieniem". Więc cal down, ludzie.
Film nie powinien się nazywać "nazywaj mnie swoim imieniem", tzn nie powinien być spolszczany, a tym bardziej totalnie zmieniona nazwa na "tamte dni tamte noce". Powinien pozostać w oryginale czyli Call Me By Your Name. Polski tytuł zalatuje mi homofobią, w najlepszym wypadku ktoś chciał sobie żart zrobić...
Dlaczego homofobią? Wyszłam właśnie z kina i polski tytuł naprawdę pasuje do filmu. Wszystko dzieje się w czasie, który koniec końców przeminie pozostając wspomnieniem "tamtych dni i nocy". Nawet Popielecki w recenzji wskazuje, że tytuł pasuje. Poza tym nie rozumiem, dlaczego by nie spolszczać takiego tytułu, skoro zdanie "call my by your name and I call you mine" pada również w filmie i jest jak najbardziej tłumaczone.
Schizujecie już z tymi tytułami, co by nie zrobić, zawsze będzie źle, ale sami nic sensownego nie wymyślicie.
Moim zdaniem zchizują polscy dystrybutorzy, którzy cierpią na manię nie tylko spolszczania, co wręcz zmieniania tytułów tylko po to, aby się popisać bujną wyobraźnią... A to zupełnie niepotrzebne, "call me by your name, and I'll call you mine" wypowiedziane jest w konkretnej romantycznej sytuacji nadającej słowom odpowiedni sens i brzmienie. Tytuł filmu, a raczej wybujała polska wariacja na jego temat "tamte dni tamte noce" sugeruje komedie lekkich obyczajów. Ale oczywiście jak ktoś chce to zawsze znajdzie dobry powód do usprawiedliwienia nawet najbardziej kuriozalnej zmiany tytułu pod pretekstem spolszczenia... Oscar dla geniusza, który wymyślił "tamte dni tamte noce"
Naprawdę nie widzę nic złego w tym tytule, ale miej na uwadze, że każdy jednak oglądał w życiu inne filmy i każdemu wszystko inaczej się kojarzy. Nie każdy kto usłyszy "Tamte dni, tamte nocy" stwierdzi "brzmi badziewnie, nie idę". Co do spolszczania tytułów to wszystko jest ruletką - raz się uda, a raz nie, ale próbować warto. Nie chciałabym jednak mieć wyłącznie angielskich tytułów, bo sorry, ale mamy swój język i umiemy wiele stanów nim oddać, więc warto go używać. A przykładem dobrze dobranego polskiego tytułu, a nawet wręcz lepszego od oryginału jest "Nowy początek". Sto razy bardziej pasuje do treści filmu niż proste " arrival". Da się? Da się.
Jestem zdania, że tłumaczyć powinno się wyłącznie wtedy, jeśli bezpośrednie tłumaczenie brzmi dobrze, a jak się nie to zostawiać oryginalny tytuł obcojęzyczny. Nie wiem skąd założenie przymusu tłumaczenia tytułów? Dla mnie to absurd, wystarczy, że tłumaczone są dialogi. Na Call Me By Your Name na pewno pójdę, pod takim tytułem poznałem tę produkcję i tak ją zapamiętam. O ile wcześniej nie obejrzę na netflixie w jeszcze lepszym wydaniu, bo po angielsku i bez polskich napisów,, ponieważ w kinach na zachodzie jest już od zeszłego piątku, a do premiery PL jeszcze 3 miesiące...
No widzisz i tu się różnimy. Ja choć używam angielskiego, trzymam się jednak polskojęzycznej części kultury i jak najbardziej chcę używać polskich tytułów. Tak wolę.
Call Me By Your Name nie ma nic wspólnego z polskojęzyczną kulturą niezależnie od tego, czy tytuł jest przetłumaczony, czy nie :)
Ja uważam, że najlepszy zawsze jest jednak oryginał, z jakiejkolwiek kultury pochodzi. Spolszczanie tytułów jest bez sensu w większości przypadków, bo tytuły często mają konkretne znaczenie lub grę słowną, której zwyczajnie nie da się oddać w tłumaczeniu. Dlatego zgadzam się, że powinno się tłumaczyć tylko jeśli da się to zrobić dosłownie. Chociaż to tylko działa dla języka angielskiego i może kilku bardziej popularnych języków jak Hiszpański czy Francuski, ale koniec końców bez tłumaczeń nie mielibyśmy dostępu do filmów z kultur bardziej egzotycznych. Więc trudno, trzeba z takimi klocami jak "Tamte dni, tamte noce" żyć chyba :)
Szczerze? Tylko Polacy mają taka obsesje na punkcie angielskiego, że gdyby mogli, to by wszystko robiliby po angielsku. Każdy inny kraj wręcz pragnie tłumaczenia wszystkiego na ojczysty język.
Tytuł "Tamte dni, tamte noce" mnie się podoba, bo pasuje do tytułu. Jasne, że fajnie, jakby został oryginalny - ale przetłumaczony - jednak obecny tytuł wciąż pasuje do treści.
"Nie wiem skąd założenie przymusu tłumaczenia tytułów?" Chociażby stąd, że nie wszyscy znają język angielski i nie pójdą na film, którego tytuł nic im nie mówi. A jeżeli nie tłumaczymy tytułów to bądźmy konsekwentni i nie tłumaczmy także włoskich, arabskich czy japońskich.
Poza tym jesteśmy w Polsce i posługujemy się normalnie językiem polskim i nie wiem jak inni ale ja chcę czytać książki i oglądać filmy opatrzone polskimi tytułami (nawet jak będą brzmieć Dzyń dzyń, które w oryginale brzmi znacznie bardziej dostojnie).
''Tytuł filmu, a raczej wybujała polska wariacja na jego temat "tamte dni tamte noce" sugeruje komedie lekkich obyczajów'' - zupełnie nie miałam takiego odczucia co ty, co tylko potwierdza, że nigdy nie dogodzisz wszystkim na raz. ''pod takim tytułem poznałem tę produkcję i tak ją zapamiętam'' - więc analogicznie gdybyś poznał ją pod tytułem ''Tamte dni, tamte noce'' nie miałbyś żadnego problemu, zgrzyt wynika z przyzwyczajenia. Ja uważam, że polscy dystrybutorzy wiedzą co robią, tytuł filmu ma być prosty i łatwy do zapamiętania dla przeciętnego widza - Call Me By Your Name takim jest JEŚLI znasz angielski, choć sama nie mam z tym najmniejszego problemu, niestety trzeba przyznać, że znajomością angielskiego w naszym kraju bardzo, bardzo różnie. Oczywistą decyzją było więc podjąć się tłumaczenia. Nie wiem czy ''Tamte dni, tamte noce'' to najlepszy wybór z możliwych (nie jest to nawet tłumaczenie, a luźna wariacja na temat tego jak powinien brzmieć tytuł), ale na pewno nie jest tak tragiczny i nie do przełknięcia jak piszesz...
Pewnie masz rację, natomiast polscy dystrybutorzy też powinni brać pod uwagę, że żyjemy w dobie internetu i my kinomaniacy dowiadujemy się o filmach znacznie wcześniej. Trailer do Call Me By Your Name pojawił się już kilka miesięcy temu od tego czasu wszyscy, którzy czekają na polską premierę są przyzwyczajeni do tytułu oryginalnego. Po czym nagle polski dystrybutor wymyśla sobie swój tytuł...
Tak, polscy dystrybutorzy nie mają co robić, tylko się popisywać. Zakładam, że ich celem pozostaje jednak zachęcenie jak największej liczby widzów do pójścia do kina, a tytuł polski jest w takim wypadku niezbędny. Jak myślisz kto poszedłby na film o tak pretensjonalnym tytule "call me by your name?" (oprócz Ciebie)? Polski tytuł za to budzi jakieś emocje, skojarzenia, cokolwiek. Mi się podoba na tyle, że sama chętnie go obejrzę.
Tłumaczenie to jedno (zauważ, że jednak do polskich kin wchodzi mnóstwo tytułów nieprzetłumaczonych), a to w jaki sposób zostało przetłumaczone do osobna jeszcze gorsza para kaloszy.
Tytuł filmu jak najbardziej odpowiada treści, która traktuje o romansie, o tym co było, minęło, co wspomina się dobrze, choć z odrobiną bólu i tęsknoty. Doszukiwanie się w tytule homofobii bądź skojarzenia z komedią lekkich obyczajów są jedynie sumą Twoich paranoi oraz chęci postawienia na swoim. Nie ma o co bić piany i toczyć głębokich dyskusji, tytuł trafiony.
"Tamte dni, tamte noce" - Co w tym tytule jest homofobicznego ? I czemu kojarzy się z pornosem ?
Homofobiczna jest intencja sprowadzenia historii o miłości do seksu, bo tak ten tytuł brzmi pełno jest pornoli z tego typu banalnymi tytułami. Rozumiem, że możesz mieć inne odczucia, natomiast nie zmienia to faktu, że najlepiej by było jakby zostawiać oryginalny tytuł.
Nie rozumiem w jaki sposób tytuł "Tamte dni, tamte noce" sprowadza historię o miłości do seksu. Moim zdaniem sugeruje raczej letnią miłość, po której pozostały tylko piękne wspomnienia.
Nie zgadzam się. W ten sposób interpretując każdy tytuł może być właściwie dwuznaczny. Ale załóżmy, że jest lepszy tytuł. Jaki? Bo "Nazywaj mnie swoim imieniem" raczej do mnie nie przemawia. "Mów mi Elio" - tak z kontekstu dzieła - to chyba też nie to. Zaproponuj fajny tytuł. Może faktycznie nas przekonasz
Do mnie bardziej by przemawiało. Może nie dokładnie w takim szyku zdania, ale jakoś bardziej poetycko owszem :) Tytuł oryginalny jest na tyle literacki, że można było go przetłumaczyć na coś z głębszym sensem.
Polskie tłumaczenia tutyułów to naprawdę coraz częściej śmiech na sali, już chyba lepiej jakby tytuły zostawiać po prostu w spokoju i w ogóle ich nie tłumaczyć
A wiesz że ludzi trzeba jakoś skłonić by udali się do kina ? Myślisz że Janusza i Grażynę bardziej zainteresuje tytuł "Call Me By Your Name" ? Jak widzę to największy ból dupy mają osoby które filmu nie widziałem, a te co zobaczyły uważają że tytuł dobrze oddaje treść filmu. Każdy nowy film z przetłumaczonym tytułem ma temat gdzie userzy nabijają się z polskiego tytułu, nieważne jak trafny by był. Nudzi wam się czy co ? Nikt wam nie broni używać oryginalnego tytułu.
Myślę, że "ból dupy" wynika z tego, że twórcy mają zwykle jakiś konkretny cel przy nadawaniu tytułu, ma on coś znaczyć, być sam w sobie jakimś symbolem. Przy tłumaczeniu bardzo często się to spłyca i w przypadku tego akurat tytułu od razu to widać.
Wystarczy przez chwilę zastanowić się co pod tym względem tyuł oryginalny sugeruje, a co sugeruje polski odpowiednik
Z tego co słyszałem polski tytuł bardzo dobrze oddaje to o czym jest film. Przede wszystkim jeśli będzie on miał premierę w Polsce to bardziej ludzi do kin (w dużej mierze Januszy i Grażyny) przyciągnie taki tytuł niż "Call My By Your Name". Jeśli was to tak bardzo denerwuje to używajcie oryginalnego tytułu. Bezsensowny temat tak samo jak ból dupy o "Big Sick" / "I tak cię kocham".
Grażyny i Janusze nie pójdą na ten film. Oni pójdą na Greya albo Vegę. A jak nawet przez pomyłkę znajdą się na sali kinowej z filmem o "tamtych nocach"
to i tak go nie zrozumieją, uznają za nudny, bez sensu i w dodatku zboczony. Pracuję z jednym "Januszem" to wiem jak to wygląda. Dlatego czasem nie warto silić się na tłumaczenie i od startu psuć nastrój filmu.
Tak jak zazwyczaj polskie tłumaczenia tytulow powodują u mnie solidne ciarki żenady, tak w tym przypadku jestem zdania, ze nie ma się czego czepiać.
Różnie to bywa z tymi polskimi tłumaczeniami, ale w tym przypadku zarzuty są lekko na wyrost. Po seansie uważam, że polski tytuł bardzo dobrze oddaje klimat filmu. Nie widzę w nim żadnej homofobii, wręcz przeciwnie. Mnie "tamte noce i tamte dni" przywodzą na myśl toczące się powoli upalne dni lata i upojne noce ;)