Hej, ostatnio zauważyłem, że Mara jest dla mnie często takim kobiecym odpowiednikem Joffreya. Jakiejkolwiek roli by nie grała, straszliwie mnie irytuje i odrzuca, przez co zawsze życzę jej postaci bolesnej śmierci.
Czy ktoś ma podobne odczucia? Ciekaw jestem od czego to zależy, bo znam ją raczej głównie z niepochlebnych ról.
nie mam tak i mnie nie irytuje. W sumie nigdy nie życzyłem jakiemukolwiek bohaterowi śmierci.
Nie mam pojęcia co cię może wkurzać. Przeciętna aktorka z przeciętną urodą i fajną figurą. Nie widzę w niej nic irytującego.
A zauważyłeś, jaka jest podobna do Little Caprice? http://www.plotek.pl/plotek/56,79592,14702827,kate-mara,,28.html?order=najfajnie jsze&v=1&obxx=14702827
Mam to samo!! Szczerze mówiąc nie mam pojęcia dlaczego, ale Mara tak mnie irytuje, że psuła mi każdy odcinek House of Cards, w którym grała ;) Nie wiem od czego to zależy, robi głupie miny ogólnie i chyba wyraz jej twarzy mnie denerwuje, więc to może przez to...
Taki typ urody. Moze to przez waskie, irytujace usta? Mimika? Nie mam pojecia. Ale i Joffrey i Kate mnie niezmiernie irytuja. Zaczelo sie od pierwszego sezonu American Horror Story, w ktorym Kate grala naprawde wkurzajaca role, a apogeum mojego hejtu na nia bylo w House of cards. Poczulam niesamowita ulge, gdy Frank sie z nia rozliczyl :P W Marsjaninie natomiast zagrala neutralnie.
Też tak mam :D
Co prawda śmierci jej nie życzyłam i w HoC oburzyło mnie to, że Frank posunął się do morderstwa, jednak było to czysto ludzkie oburzenie na widok skurczysyństwa i czysto ludzkie współczucie dla śmierci bohaterki, niepoparte żadną osobistą sympatią dla Zoe.
Zoe jako postać wkurzyła mnie już od momentu, kiedy zaproponowała Frankowi romans... a przecież nie musiała, i tak dostawała informacje bez dawania Frankowi... kiedy go zaprosiła, stała się w moich oczach taką kur**ką, chociaż mocniej wkurzył mnie Frank, który z tego zaproszenia skorzystał mimo tego, że przecież miał żonę (tia, wiem, że niby u nich to podejście do seksu jest takie niby luźne, ale jednak Claire miała opory przed zdradzaniem męża, i to jest IMO dużo normalniejsza postawa...)
Poza tym faktem postać Zoe była jednak fabularnie dosyć ciekawa (intrygujące, jak sprytnie potrafił użyć jej Frank do politycznych gierek), podobały mi się też te niuanse dotyczące mieszkania. Niemniej miałam takie wrażenie, że postać ta mogłaby wzbudzić we mnie o wiele większe emocje, gdyby nie aktorka... która, jakkolwiek bardzo ładna, była dla mnie własnie taka bardzo irytująca.
Chłód i dystans, o których ktoś tu pisał... Zgadzam się z tym. Wkurzało mnie określanie Zoe jako "seksownej" przez innych bohaterów, ponieważ pomimo ładnej buzi i świetnej figury, dla mnie nieodzownym elementem seksapilu jest odpowiednia osobowość, a tego mi u Zoe brakowało... brakowało mi takiego pazura, zaczepności i życia w tej postaci. Zdarzają się kobiety, które są seksowne m.in. dzięki temu, że wydają się być takie nieosiągalne i niedostępne, ale Zoe do takich nie należała... jak dla mnie ona po prostu nie roztaczała wobec siebie żadnej aury, niczego, co przykuwałoby w sposób pozytywny uwagę do jej osobowości. Była taka... obojętna, jak robot albo lalka, co owszem - pod pewnymi względami całkiem nieźle pasowało do roli, ale pod innymi - mocno i w widoczny sposób kulało.
Mnie też odpychała i nawet zlokalizowałem powód. Przynajmniej w moim wypadku. Ta dziewczyna ma wąskie, męskie usta.
Nie, u mnie to raczej nie usta, aczkolwiek doceniam piękno tych ponętnych ust :D
Mi raczej zdecydowanie chodziło o taką mowę ciała, m.in. brak uśmiechu (takiego naturalnego), brak takiej werwy... nie przepadam za flegmatycznymi ludźmi, a aktorka grająca Zoe mimo, że w sumie grała nieźle i nie chciałabym zarzucać jej drewnianego aktorstwa, to jednak była IMO na ekranie taka dość sztywna i nijaka pod tym względem, że nie czuć było od niej żadnej większej energii życiowej...
...tak jakby jechała na zwykłych bateriach, a nie tych Duracell xD
Mnie tam takie zimne pasują, a figura jest fantastyczna. PS Widziałem Morgan gdzie Kate paskuje idealnie do swojej roli.
Kate Mara nadaje sie do grania w disneyowskich produkcjach a nie do powaznych rol, a to ze wzgledu na babyface taka dziecinka, dziefczyneczka, jesli chodzi o HoC to nie pasowala mi do tej roli zupelnie
Ma regularne rysy twarzy, ale dziecinnymi bym ich nie nazwała. Wg mnie urodę to ma akurat taką bardziej dojrzałego typu... aczkolwiek dość słabo gra mimicznie, więc może stąd u Ciebie to wrażenie "sztucznej" twarzy ;)
Mnie i partnera też irytowała, w HoC nazywaliśmy ją "Małpką", ze względu na takie drobne, złośliwie wygięte rysy twarzy, jak u jakiegoś makaka (nie uwłaczając tym zwierzątkom).
Oj, chciałabyś być taka ładna, jak ta "małpka". Może właśnie twój komentarz wynika z zawiści... Daj znać, gdy twój "partner" bedzie gadał przez sen o małpce "przez pomyłkę" ;)